środa, 16 marca 2016

Rozdział 1



Ostatni dzień sierpnia. Ja siedząca na brzegu morza. Popołudnia tu bywają wietrzne, ale ciepłe. Lubię taką atmosferę spokoju. Dźwięk rozbijających się o tamę fal powoduje, że się wyciszam, daje mi szansę na powrót do przeszłości, pozwala myśleć tak intensywnie, jak nigdy dotąd. Miewałam takie dni często. Z pozoru normalny widok dziewczyny siedzącej i odpoczywającej. Jeśliby jednak zagłebić się w ten obrazek można dostrzec jedną jedyną łezkę spływającą po opalonym policzku. Siedziałam tak do późnych wieczorów. Nie miałam dokąd wracać. Mieszkałam z babcią. Wystarczało mi to w zupełności, gdyby nie to, że w ostatnich dniach straciłam ją bezpowrotnie. Rodzice porzucili mnie, kiedy byłam niemowlęciem. Kiedyś myślałam o nich codziennie, teraz – prawie w ogóle. Zostałam sama. Nie chciałam wracać sama do czterech ścian, beż żywej duszy . Kiedy żyła babcia, wszystko wydawało się kolorowe, traktowała mnie jak własnć córkę. Często mnie tu zabierała kiedy byłam małą dziewczynką i opowiadała mi historie o wydarzeniach, które rozgrywały się na piasku, na którym w tej chwili spoczywałam.  Jedna opowieść zostanie mi do końca życia w pamięci. Otóż wydawać by się mogło, że jest ona nierealna, niczym z innego wymiaru, ale zdarzyła się kilka lat temu. Pewien chłopiec o imieniu Havier przechadzał sie brzegiem morza. Sztorm zamienił piękne morze w otchłań ciemności i zabójczej pułapki. Tak właśnie zginął młodzieniec. Miał tylko 18 lat. Babcia twierdziła, że codziennie koło północy przybywa nad brzeg morza żywy, piekniejszy niż był. Mroczna historia utkwiła mi w pamięci. Tajemnicza poświata młodego człowieka. Ciekawe, co czuł umierając. Jakie były jego ostatnie słowa, myśli. Jakie miał marzenia i plany na przyszłośc. Chyba nigdy nikt tego się nie dowie. Jak dotąd nigdy nie spotkałam go jeszcze przechadzającego się po plaży. Może to tylko legenda? Słońce powoli zachodziło za horyzont. Niebo zaczęło się ściemniać stopniowo i równomiernie.  Nadal było upalnie, mniej więcej 20 stopni Celsjusza. Gdzieś w oddali roznosiła się piosenka. O tej porze wiele ludzi w nadmorskich domkach letniskowych urządza sobie w domu imprezy. O dziwo usłyszałam kawałek mojej ulubionej piosenki. Od razu na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Wstałam, zaczęłam się nerwowo śmiać. Dwa kroki w przód, jeden w bok, trzy w tył i kilka podskoków. Szalony taniec w moim autorskim wykonaniu - Teresy Woodsen.  Ostatnie promienie słońca opalały moją twarz. Ja nadal tańczyłam, po chwili jednak zamieniło się to w kołysanie równomierne z ruchem fal. „Przetrwam” –to najważniejsza obietnica, która pojawiła się w tej chwili w moim umyśle. Każdy w moim otoczeniu umierał. Tylko ja pozostawałam i twardo stąpałam po każdym skrawku ziemi. To jest trudne zadanie, kiedy czujesz, że nie dajesz rady. Moja babcia zawsze mawiała, że siła i wiara to dwie bariery pozwalające iść prawidłową ścieżką i jednocześnie będące zaporą przed zejściem z niej. Poczułam uderzenie zimna. Moje rude włosy zmierzwił chłodny powiew wiatru. Chyba czas zwijać żagle i wracać do szarej rzeczywistości.  Droga powrotna zawsze była bardziej męcząca niż ta co celu. Postanowiłam, że tym razem pójdę inną trasą. Włączyłam muzyke w telefonie. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam naprzód. Nie bałam się wracać sama, bo chyba nic gorszego nie mogło mnie raczej już spotkać. Jestem całkiem sama, ja i moje myśli.  Mam na tyle mocny charakter, że mimo wszystko zawsze staram znaleźć w porażkach coś dobrego, za każdym razem się uśmiecham. Taka już jestem. Ludzie nieraz komentowali mój sposób bycia. Określali mnie mianem osoby bez uczuć, czy też niezrównoważonej psychicznie persony. Co mi innego pozostało skoro jestem sam na sam ze sobą? Więc tak, przetrwam.  Silna istota, nowa  dziwiętnastoletnia dziewczyna.  Absolutnie nie pozwolę, aby ktokolwiek ingerował w moje życie. Nie planuję nic. Chcę żyć z dnia na dzień i takiego postanowienia również będę się kurczowo trzymać.  Droga do domu minęła spokojnie. Otworzyłam skrzypiące, stare, drewniane drzwi. Muszę je naoliwić. Albo całkowicie wymienić. Wydaje mi się, że o czymś zapomniałam. Tak. Jutro rozpoczęcie nowego roku szkolnego – klasa maturalna. Nie chcę słyszeć nieszczerych kondolencji. Jestem pewna, że większość rówieśników cieszy się z mojej straty. „Wzorowa uczennica starająca się o zagraniczne studia stoczyła się psychicznie na dno” – ciekawe, czy taki tytuł pojawi się w szkolnym czasopiśmie plotkarskim.  W naszym liceum tylko tym zajmują się uczniowie. Nie dam im takiej satysfakcji, bo zbyt długo pracowałam na sukces, który jest tak trudno osiągnąć. Wszystkie gratyfikacje sa wynikiem tego, że pomimo oporów uczyłam sie nieustannie. Wiele zawdzięczam babci, bo często pomimo tego, że była osobą o cudownym sercu umiała krzyknąć na mnie i doprowadzić do porządku, a wtedy ja żałowałam swojego zachowania i kontynuowałam aktywnie naukę. W mojej rodzinie ponoć inteligencja jest dziedziczna, więc czasem wydaje mi się, że to po prostu dostałam z pokolenia.Czas spać. Powędrowałam do mojego pokoju. W holu były porozwieszane zdjęcia przedstawiającą mnie i babcię, która była pasjonatką robienia fotografii. Niestety, ja po niej tego już nie odziedziczyłam. Czasem wydaje mi się, że chcę być jak najbardziej do niej podobna. Może jest to efekt tego, że tak bardzo mi jej jednak brakuje. Jej nieobecność odznacza się bardzo, gdyż ja nigdy nie byłam nauczona gotowania, czy robienia porządków domowych. Nagle takie zadania stały się dla mnie codziennością. Oczywiście z początku popełniałam oczywiste błędy, na przykład prałam białe ubrania z czarnymi, czego efektem było wyciąganie z pralki już tylko czarnej odzieży. To samo było z gotowaniem. Gulasz ala Teresa? Mam sprawdzony przepis. Tylko trzeba pamiętać, żeby sypnąć za dużo mąki. Z gulaszu zrobiła się breja. Dom był utrzymany w starodawnym stylu. Wszystkie meble, każdy detal projektowała babcia. I ja chcę, żeby tak pozostało, bo to jest istne dzieło sztuki. Coś pięknęgo, wręcz nie do opisania. Każdy szczegół jest ze sobą powiązany. Mój pokój był nieco odrębny od tej nieziemskiej sfery, bo to był efekt działania wspólny. Często coś zmieniałam z babcią, czasem ustawienie mebli, a czasem kolory ścian. Wszystko było zależne od pory roku i naszego humoru. Teraz ściany były niebieskie. Malowałam je pół roku temu z pomocą babci. Od tamtej pory nic nie zmieniałam. Nie chcę, żeby cokolwiek naruszyło wspomnienia  z nią związane. Może oprócz drzwi wejściowych, bo naprawdę denerwują. Położyłam się w ubraniach na łóżko. Byłam zmęczona. Oczy powoli mi się zamykały. Jednak wracały cały czas wspomnienia. Miałam 6 lat, bardzo płakałam. Nie chciałam iść do szkoły. Bałam się. Stawiałam opór, bo widziałam same bariery. Babcia jednak powiedziała, żeby nie pozwolić, aby strach przed działaniem mnie sparaliżował. Jej rady zawsze były dla mnie cenne, niczym życiowe wskazówki, którymi powinnam się kierować w dorosłości. Pamiętam, jak codziennie mnie usypiała. Czytała bajki na dobranoc, a ja wyobrażałam sobie, że jestem główną bohaterką, księżniczką, czekającą na księcia na białym koniu- Haviera. Zawsze tym księciem był on. Na koniec babcia śpiewała mi kołysankę i usypiała obok mnie. "Śpij, maleńka, śpij".
Trudną sztuką jest wstawanie rano z łóżka. Tym razem nie miałam jednak z tym problemu. W nocy zbyt często się budziłam, żebym czuła się dziś wyspana. Przetarłam oczy, włączyłam radio. W szafie miałam mnóstwo ubrań, poukładanych kolorystycznie. Granatowa spódniczka a może mała czarna? Postawiłam na to drugie. Pozostało wybrać buty i dodatki. Byłam wysoką dziewczyną, ale noszenie butów na obcasie sprawiało mi zawsze przyjemność. Spojrzałam na kolorową bransoletkę. Tak, ona będzie odpowiednia. Trzeba ożywić nieco swój ubiór.

Wszyscy czekali już przed Liceum, żywo rozmawiając o swoich przeżyciach na wakacjach, miłościach, wyjazdach, imprezach z domieszką alkoholu. Ja zbliżając się do swojej klasy i słysząc podobne tematy nie miałam się czym pochwalić, bo całe wakacje spędziłam naprzemiennie w domu i na plaży. Tradycyjnie wzrok wielu uczniów skupiał się na mojej osobie. Wszyscy znali już moją historię.Najwyższy czas pokazać swoją siłę i niezłomność. 
-Teresa, cześć! Bardzo mi przykro z powodu twojej babci. Jak się czujesz? - tą regułkę słyszałam kilka, kilkanaście razy. Odpowiadałam "Dziękuję, czuję się dobrze, nic mi nie jest." Kiedy wszyscy powrócili do swoich spraw w oddali zauważyłam Michel, Katherine, Monicę i Jessiego - moich przyjaciół. Od czasu pogrzebu babci nie utrzymywałam z nimi żadnego kontaktu. Zaczęłam tego żałować, bo na prawdę byli wspaniałymi ludźmi. Nigdy mnie nie zostawili. Ich mowa pożegnalna na pogrzebie była tak szczera i wzruszająca, że niejedna osoba uroniła morze łez.
- Teresa. - wyszeptała Katherine i rzuciła mi się na szyję. - Jak dobrze cię widzieć, tak bardzo tęskniłam. Już nic nie będzie takie jak przedtem.
- Wiem. - śmiałam się i płakałam. Przy niej nie umiałam być tak silna jak przy ogóle społeczeństwa. Kantem dłoni otarłam łzy. Inni na nieszczęście zerkali w stronę mojej grupy. Przyszła mi do głowy wspaniała myśl. - Chodźmy dziś na plażę. Weźmy kartki papieru, długopisy i zapalniczki. Wszyscy za kimś tęsknimy, albo chociażby za latem. Nikt z nas nie powiedział komuś ostatniego słowa takiego, jakiego by chciał. Spotkamy się tam o 22. Jutro sobota, więc chyba nikomu z was nie będzie przeszkadzało, że o tak późnej porze, ale dla mnie to całkiem ważne. Chciałabym w pełni być z wami i cieszyć sie na nowo życiem.

1 komentarz:

  1. O kurde to jest cudowne, strasznie mi się podoba, ten opis jest wprost zniewalający, aż pochłonęłam pierwszy rozdział i myślę sobie:
    "czemu taki krótki?" tyle w nim tajemniczości i zagadek, które chce wiedzieć! Czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń