wtorek, 29 listopada 2016

Rozdział 4

Nazajutrz wstając wcześnie rano zmieniłam swoją decyzję - nie spotkam się z tym chłopakiem. Tym bardziej nie na plaży. To nierealne, on nie istnieje. Te słowa kilkanaście razy powtarzałam tak, aby zapamiętać. Jednak z drugiej strony na myśl o spotkaniu, które miałoby się z nim odbyć przez moją twarz przeszedł cień uśmiechu, takiego prawdziwego, jak kilka miesięcy temu - szczerego, bez bólu. Silna wola po kilku godzinach poddała się. Zerwałam się popołudniu szybko z miejsca i pod wpływem impulsu wyruszyłam w stronę pobliskiej plaży. Nieco zdezorientowana zorientowałam się, że to nie ja chciałam tam iść. Tak jakby ktoś miał wpływ na moje decyzje, jakby "siedział mi w głowie". Nie, niemożliwe. Szum wody zagłuszał myśli. Spojrzałam na niebo. Ciemne. Jedyne co je rozświetlało to droga gwiazd.
- Tam jest mały wóz.- ktoś musnął mnie ręką po policzku. Odruchowo drgnęłam. Serce na moment  stanęło mi w miejscu. To był on. Poznałam jego aksamitny głos.
- Tak, a tam duży wóz. - pokazałam palcem w kierunku gwiazdozbioru, wyciągając rękę tak, jakbym chciała signąć po nie.- Kiedyś słyszałam, że jak ktoś odchodzi to jedna gwiazda umiera. - w oku zakręciła mi się łza. Wyobraziłam sobie, jak gdzieś na niebie moja gwiazda tli się, ostatkami sił próbując żyć.
- Moja była tam. O, tam. - wziął moją rękę i wskazał miejsce, gdzie teraz było pusto.
Pod wpływem emocji rzuciłam słowo: Havier.
Chłopak się spłoszył. Przez chwilę panowała cisza, krępująca cisza.Nie słyszałam bicia jego serca, nie słyszałam jego oddechu, nawet płytkiego. Słuch miałam całkiem dobry.
- Rozumiem, że znasz moją historię. Rozumiem, że opowiedziała ci ją Isobel?
- Skąd znasz jej imię?- zdziwiłam się.
- Chyba pominęła parę faktów. Ona była młodą kobietą, piękną. Byliśmy w tym samym wieku. Ona kochała mnie, ja kochałem ją. Jesteś taka sama jak ona Tereso. Kropka w kropkę. Byliśmy z dwóch różnych światów. Ja bogaty, ona średniej klasy. Nie przeszkadzało nam to jednak, bo potęga uczucia była ogromna. To tutaj ją poznałem. Tutaj się zakochaliśmy. Isobel była jednak już z kimś w związku. Dzieliła uczucia na dwa, to mnie też zabiło. Resztę historii znasz - miejscowy dramat znad morza. Zapomniałem dodać jedno. Jak to się stało, że ze mną rozmawiasz? Nadal taki młody.. Duszą jednak już nie.. Wiesz co to są duchy światłości? Tereso? Tereso, słuchasz mnie?
Zszokowana tym wszystkim nie umiałam dobrać odpowiednich słów.
- Duchy światłości? Mityczne stwory z baśni. Nie isntieją.
- Miło, że z takim opanowaniem to mówisz. Duchy światłości, to takie półżyjące osoby, które dostały drugą szansę. Mamy za zadanie pomagać potrzebującym. Jesteśmy wysłannikami prosto od Boga. Teleportacja i te sprawy, kochana.
Nie potrafiłam niczego sobie uporządkować w głowie. Duchy światłości? Babcia, która miała dwóch mężczyzn? Havier, ciągle chodzący po ziemi, jej miłość? Nie mogłam pojąć, dlaczego nigdy mi nie powiedziałam prawdy. Napomknęła tylko powierzchownie o całej tej historii, jakby bała się ujawnić ten sekret.
- Czy moja babcia jest szczęśliwa? - zapytałam znienacnka.
- To Isobel ma już wnuki? Czy teń swiat w tak oszalałym tempie się zmienił? Czy ja już straciłem poczucie czasu? Myślałem, że jesteś jej córką.
- Nie znam swojej matki. Nie wiem, jaką osobą była. Babcia zastępowała mi rodzicielkę. Tego się trzymajmy, ok? Odpowiedz mi na moje pytanie.
- Tupet jak Isobel.- zawadiacko uśmiechnął się młodzieniec.
- Nie jestem Isobel! Jestem Teresa.
- Isobel jest szczęśliwa. Jest w dobrym miejscu, będzie jej tam jak w raju.
Spojrzałam mu w oczy. I właśnie w tym momencie zapalił się ten ognik, który poruszył moje rozerwane na kawałki serce, aby się zespoiły. Rzeczywiście, oczy miał takie, jak opowiadała babcia, piękne. Kantem dłoni dotknął mojego policzka. Jego ręce były rozpalone. Zamknęłam oczy. Jedyne czego chciałam to tego, aby mnie pocałował. Jednak nie zrobił tego. Zniknął...

1 komentarz:

  1. W końcu po tak długim czasie doczekałam się!
    No to teraz czekam na następne rozdziały, mam nadzieje, że będziesz pisać regularnie!

    OdpowiedzUsuń